» RETRO - Lasagne Gate
-
1/32 FA CUP. Tamworth F.C. - Tottenham.
-
1/2 EFL CUP. Tottenham - Liverpool.
-
Czy rok 2025 będzie lepszy? Tottenham - Newcastle.
- zobacz więcej wiadomości
W ostatnim retro przypomniałem historyczną dla nas, bo pierwszą z naszym udziałem, edycję Ligi Mistrzów. Szansa na zagranie w LM pojawiła się jednak już w 2006 roku. Champions League - w dodatku kosztem Arsenalu - była na wyciągnięcie ręki. I jak to często w naszym kogucim losie jest - jeśli jest możliwość, że coś się spieprzy to z pewnością przytrafi się to właśnie nam. Tym razem przysłowiową kłodą pod nogami okazała się... lasagne. Zapraszam do lektury.
Sezon 2005/06 w wykonaniu Tottenhamu był zaskakująco udany. W poprzednich kampaniach Spurs tułali się w drugiej części tabeli. Kibice nie mieli powodów do ekscytacji ligowymi rozgrywkami, gdyż Tottenham był za mocny żeby spaść i zbyt słaby by realnie walczyć o czołowe lokaty. Coś się jednak zmieniło, Koguty prezentowały stabilny poziom i można było zakładać, że włączą się do walki o TOP4 i udział w kolejnej edycji LM. Na końcowym etapie sezonu Tottenham rozgościł się w czwórce. Niestety ostatnie kolejki przed końcem to wahanie formy Kogutów i ostra pogoń naszych odwiecznych rywali - Arsenal.
Wszyscy w Tottenhamie liczyli, że to jest ten sezon, że tym razem się uda i po latach oglądania pleców Kanonierów, wreszcie zakończymy ligę wyżej. Nie ma co ukrywać, byłaby to duża niespodzianka - Arsenal w ostatnich latach był jedyną drużyną, która potrafiła powalczyć z hegemonem tamtej epoki - Manchesterem United. Poza tym ledwie dwa sezony wcześniej udała im się sztuka przejścia przez sezon bez porażki, za co zostali okrzyknięci "The Invincibles". W tym wypadku do końca trzeba było się obawiać lokalnego rywala i podchodzić do niego z respektem.
W ostatniej fazie sezonu mieliśmy już kilka punktów przewagi, jednak przed ostatnią kolejką zapas skurczył się do jednego punktu przewagi. Jednak to Tottenham miał wszystko w własnych rękach. Przed ostatnią kolejką zajmowaliśmy upragnione czwarte miejsce. Czekał nas wyjazd na Upton Park na inny derbowy pojedynek z 9. w tabeli zespołem West Ham United. Arsenal miał nieco łatwiejsze zadanie, bo u siebie podejmował dziesiąte Wigan.
Czekacie teraz na relację z meczu? Nie tym razem. Ciekawsza historia zadziała się wokół meczu.
Piłkarze Tottenhamu zebrali się na mecz dzień wcześniej (6.05.2006), mieli spędzić noc w hotelu Mariott w Canary Wharf, po czym udać się kolejnego dnia na spotkanie z WHU. Wieczorem kilku zawodników zjadło lasagne, a w nocy obudziło ich zatrucie pokarmowe. Ówczesny szkoleniowiec Spurs - Martin Jol, został obudzony ok. 5:00 przez lekarza, który przedstawiał raporty chorych graczy. Samego Jola również dopadł efekt lasagny. Trener wspominał: "Mieliśmy 10 graczy w łóżku. Poprosiliśmy władze Premier League o przesunięcie rozpoczęcia meczu o trzy godziny, co niestety nie było możliwe." Trzeba było grać...
Michael Carrick, Robbie Keane i Jermain Jenas to jedni z tych zawodników którzy mocno cierpieli. Jenas krótko wyjaśnił: "Lasagne i spaghetti bolognese były w menu, zjedliśmy, a potem w środku nocy zaczęliśmy padać jak muchy. To był chaos." Jenas nie grał w tym meczu, a Keane i Carrick próbowali. Carrick musiał zostać zmieniony po godzinie gry. Również cała formacja obronna Spurs wyglądała na nieco podejrzaną.
Później ujawniono, że na kilka godzin przed meczem Daniel Levy wezwał policję, a próbki krwi i moczu zostały pobrane w celu ustalenia przyczyny choroby. Zaczęły pojawiać się doniesienia o rzekomym spisku ze strony Arsenalu. Plotki rozprzestrzeniły się szybko, ale były całkowicie bezpodstawne. Konsultant ds. Kontroli chorób zakaźnych w Departamencie Ochrony Zdrowia w północno-wschodnim i środkowym Londynie powiedział, że epidemia mogła być spowodowana wirusowym zapaleniem żołądka i jelit, a nie zatruciem pokarmowym.
Tottenham swój mecz przegrał 1:2, Arsenal zwyciężył 4:2 i znów trzeba się było obejść smakiem. Lata minęły, teraz możemy się tylko pośmiać z naszej "Lasagne Gate" ale prawda jest taka, że dla kibiców w tamtym czasie musiał być to duży cios. Drużyna, która prezentowała się przeciętnie nagle stanęła przed szansą pokonania odwiecznego rywala i awansu do najważniejszych europeiskich rozgrywek. Nie udało się, wywaliliśmy się na ostatniej prostej. Gdyby było to w uczciwej, sportowej walce - to ok. Porażkę zawszę trudno przyjąć, ale po walce porażka smakuję inaczej. My przegraliśmy... z lasagną :)
Co się odwlecze to nie uciecze (też jeśli chodzi o ten tekst, miał być tydzień temu ale miałem problemy z kompem) - w LM zagraliśmy za 4 lata, nieco dłużej trzeba było czekać na wyprzedzenie Arsenalu. Na dziś to tyle.
Jest tutaj ktoś kto kibicował już wtedy? A może czyjś dziadek oglądał mecze Kogutów na telegazecie? :)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać komentarze
https://www.salonydenon.pl/pl/MM/Produkty/PROJEKTORY/AKCESORIA_DO_KINA_3D
Jakie to typowo nasze jak już coś się zaczyna klarować to pyk lazania i Arsenal przed nami. Jeszcze ten West Ham ze swoją cegiełką, jak ja gości nie znoszę.