» Podsumowanie sezonu - FA Cup & Carabao Cup
-
1/2 EFL CUP. Liverpool - Tottenham.
-
Czy wygramy jakiś mecz? Brentford - Tottenham.
-
Liga Europy - 8 kolejka. Tottenham - IF Elfsborg.
- zobacz więcej wiadomości

Koniec sezonu zawsze wiąże się z podsumowaniami. Nie inaczej jest na naszym serwisie. Poniżej omawiamy udział Tottenhamu w rozgrywkach Pucharu Anglii i Ligi.
Nowy sezon dla kibiców to między innymi oczekiwania i chęć zdobycia trofeum. Szczególnie, że w Tottenhamie nie widziano takiego od dziesięciu lat, kiedy to w Spurs w sezonie 2007/08 triumfowali w Pucharze Ligi, pokonując w finale Chelsea. Ostatnia kampania miała być właśnie tą, w której podopieczni Mauricio Pochettino mieli odnieść upragniony sukces. Okazji ku temu było przynajmniej kilka, choćby wygrywając rozgrywki pucharowe na krajowym podwórku. Co prawda Puchar Ligi czy Puchar Anglii nie były stawiane w pierwszej kolejności przez menadżera Spurs, ale patrząc z perspektywy czasu i braku sukcesu w Lidze Mistrzów czy Premier League, wygrana w FA Cup czy nawet Carabao Cup, mogła być pocieszeniem dla całej rzeszy fanów w Anglii i na świecie.
Ale od początku... Tottenham swoją przygodę z krajowymi pucharami zaczął 19 września poprzedniego roku. Na Wembley przybyła ekipa Barnsley. Sezonu w Championship nie zaczęli najlepiej i wędrowali wówczas po drugiej części tabeli. W Carabao Cup natomiast szczęście sprzyjało im lepiej. Pnąc się wzdłuż drabinki pucharowej, eliminowali Morecambe i Derby County. Podopieczni Paula Heckingbottoma po losowaniu z pewnością nie mieli powodów do radośc, jednak podobnie jak przy po przednich starciach, w których awansowali choćby po golu w doliczonym czasie, tak tu liczyli, że mogą pokonać drużynę z Premier League. Nie takie historie widział przecież świat piłki nożnej. Skończyło się natomiast minimalnym wyrokiem. Tottenham wygrał 1:0, a bramkę Dele Alli'ego kibice zobaczyli dopiero w 65. minucie.
W kolejnej rundzie Koguty trafiły już na cięższy kaliber. Znów na Wembley, miesiąc później przyszło zmierzyć się z West Hamem. Do szatni piłkarze w białych trykotach schodzili z czystym kontem i dwu-bramkowym prowadzeniem po golach Sissoko oraz Alli'ego. Kibice z Północnego Londynu już cieszyli się z awansu, bo przecież taka zaliczka nie mogła wylecieć z rąk. Zamiast tego, w drugiej części gry posypało się wszystko. 15 minut wystarczyło, by trud włożony na początku meczu poszedł na marne. Vorm trzykrotnie zmuszony był wyjmować piłkę z siatki po dwukrotnym trafieniu Andre Ayew i ostatecznym ciosie Ogbonny.
Carabao Cup czyli rozgrywki przez wielu traktowane jako niepotrzebne przepadły po dwóch meczach. Twierdzono wówczas, że odpadnięcie zaprocentuje w późniejszej fazie sezonu, jednak styl w jakim pożegnaliśmy się z Pucharem "Myszki Miki" może pozostawiać wiele do życzenia, tym bardziej, że było to jednak spotkanie derbowe.
Przyszedł styczeń i wraz z początkiem roku startowaliśmy z czystym kontem. Marsz w stronę finału FA Cup rozpoczął się od pojedynku z AFC Wimbledon. Zgodnie z oczekiwaniami szansę dostali młodzi gracze. W jedenastce pojawili się Foyth i Walker-Peters, ale również Llorente w duecie z Kane'm. Awansowaliśmy głównie za sprawą tego drugiego. Najlepszy snajper Tottenhamu zdobył w tym meczu dwa gole, a trzeciego dołożył Vertonghen, oddając jeden z piękniejszych strzałów w życiu.
Kolejnym rywalem był Newport County. Drużyna z League Two miała być spacerkiem dla podopiecznych Pochettino. Zamiast tego większość z nas przeżyła chwilę grozy. Dość nieoczekiwanie na prowadzenie wyszli gospodarze, po bramce w 38. minucie. Koguty zdołały odpowiedzieć tym samym, ale dopiero na 8 minut przed końcem spotkania. Czekał nas rewanż na Wembley.
Tutaj obyło się już bez przeszkód. Najpierw bramka samobójcza, a później gol Lameli. Argentyńczyk zaczął ten mecz od początku i mógł cieszyć się z pierwszego gola po swojej długiej nieobecności. Tak - Lamela wrócił do żywych, a Spurs mogli cieszyć się awansem do kolejnej rundy.
W 1/8 finału przyszło zmierzyć się z Rochdale. Cały urok i magia rozgrywek pucharowych polega właśnie na tym, że w takich meczach teoretycznie słabsze zespoły motywują się bardziej. Nie inaczej było tutaj. Wyjazdy do niżej notowanych rywali Tottenhamowi nie sprzyjały. Deja vu, moglibyśmy rzec. Podobnie jak w starciu z Newport, tak tu gol Davies'a w trzeciej minucie doliczonego czasu na 2:2 wprawił miejscowych kibiców w euforię i sprawił, że o tym, kto awansuje, decydował będzie mecz na Wembley.
Rewanż z kolei to już pokaz siły. Rezlultat 6:1 widniał na tablicy wyników po ostatnim gwizdku sędziego. Choć obu drużynom przyszło grać w niezwykle ciężkich warunkach, bo przecież w takich ilościach śniegu można byłoby zrobić zawody biathlonowe, to zadanie zostało wykonane, a dodatkowo ze swojej pierwszej bramki w dorosłej kadrze mógł cieszyć się Kyle Walker-Peters.
Im bliżej końca sezonu, tym goręcej było na angielskich boiskach. Na polu bity zostało jedynie 8 zespołów, nadszedł czas na ćwierćfinały. Tu ekipa z Północnego trafiła na Swansea i wyjazd do Walii. Zespół Łabędzi niedawno objął Carlos Carvalhal i jego główną misją w tamtym momencie było utrzymanie Swansea w Premier League, bowiem w chwili objęcia klubu przez Portuglaczyka, drużyna okupowała okolice strefy spadkowej.
Obaj menadżerowie wystawili najmocniejsze jedenastki. W składzie Spurs zabrakło jednak kontuzjowanego Kane'a, a szansę od pierwszych minut dostał Lucas Moura. Koguty niesieni dobrą passą, świetnie się spisali. Szybka bramka Eriksena w 11. minucie nakazała podopiecznym Pochettino ruszyć do zwiększonego ataku, czego efektem był gol Lameli w doliczonym czasie pierwszej połowie. W drugiej podwyższył jeszcze raz Eriksen i nie było czego zbierać. Spokojnie czekaliśmy na losowanie par półfinałowych.
Chelsea, Southampton i Manchester United. To, na kogo trafi Tottenham pod koniec kwietnia decydowali Petr Cech i Gianfranco Zola, byłe legendy The Blues. I to właśnie ikony tego klubu wylosowały teoretycznie najsłabsze z tego kompletu Southampton dla Chelsea, a Czerwonym Diabłom przyszło zmierzyć się z Tottenhamem.
Przegrany zostaje z niczym. Dla Spurs i United, triumf w FA Cup był wówczas jedyną drogą do trofeum. Manchester City był już mistrzem Anglii, a Liga Mistrzów z kolei była przeszłością. Jesienią na Old Trafford lepsi byli gospodarze. Wiosną na Wembley wygrały natomiast Koguty. To właśnie stadion, na którym Spurs grało cały sezon, w półfinale Pucharu Anglii miał być kluczem do sukcesu...
Zaczęło się wyśmienicie. Po kwadransie gry Tottenham był na prowadzeniu. Pierwszą od dawna bramkę zdobył Dele Alli. Taniec Anglika w rogu boiska po pokonaniu de Gei kibice z pewnością w głowach będą mieli przez długie lata. Niedługo później wyrównującego gola zdobył jednak Alexis Sanchez i wróciliśmy do punktu wyjścia.
1:1 i cała druga połowa. Całe 45 minut na strzelenie gola i awans do finału. Bramka padła, ale to Herrera, który pokonał Vorma i czerwona część Manchesteru miała wówczas powody do świętowania. Piłkarze Tottenhamu nie mieli już pomysłu i koncepcji na rozpracowanie rywala. Wynik nie uległ zmianom. Koniec marzeń o pucharze. Znów.
Był to trzeci rok z rzędu, kiedy Tottenham przez drugą połowę zimy i całą wiosnę przedzierał się przez kolejne szczeble drabinki pucharowej, by trafić do półfinału, do ostatniej prostej i z niego odpaść. Był to kolejny rok, w którym do szczęścia zabrakło tak nie wiele. Można mówić o pechu, o złej mentalności, braku doświadczenia. Lata mijają, a Koguty mają problem z wejściem na odpowiednie obroty w kluczowym etapie sezonu. Może za rok będzie już lepiej? Pozostaje wierzyć, że Pochettino w końcu znajdzie złoty środek i w następnym sezonie już będziemy mieli z czego się cieszyć. Tak naprawdę.
Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać komentarze


Jak tak patrzę na ten 2 i 3 koszyk w lidze mistrzów to się jakościowo niczym nie liczy wiec szczerze to czy będziemy w 2 albo 3 nic nie zmienia
Dzięki newsom? Kolego tylko to nie jest news, a nowy temat czyli stwierdzenie faktu i wklejenie kilka zdań przedmeczowych i pomeczowych. Podsumowanie każdy ma swoje tych pucharów, wizji składu na nadchodzący sezon
I zgadzam się z drugą częścią Twojej wypowiedzi, za plotki transferowe jestem im dozgonnie wdzięczny, odwalają kawał roboty
